eyes-285825_1280

Mój fantastyczny pomysł na kopiowanie cudzych pingwinów został minimalnie odsunięty w czasie z powodu tak zwanej wyższej konieczności. Wyższa konieczność była związana ze stworzeniem memów na fb useme.eu i zadanie to zostało scedowane na mnie, jako na grafika in spe, zatem z gorliwością maskującą absolutny brak doświadczenia zabrałam się do pracy.

Umyśliłam sobie, że chcę prostą grafikę z pastelowym tłem, z powtarzającym się wzorem z jakichś ultra kjutnych ikonek nawiązujących do zawodów freelancerskich. Żeby się zorientować, jakie mam możliwości, przeczesałam internety… i znalazłam kilka icon patterns, które były tak rozkoszne, że nie mogłam się im oprzeć. Kłopot polegał na tym, że wszystkie były w plikach .psd, których GIMP absolutnie nie miał zamiaru otworzyć, a ja bardzo szybko straciłam cierpliwość do walki z oporną materią. Zastanawiałam się, czy by nie wykorzystać plików .jpg dodanych do paczek z icon patterns, ale to też nie zdało egzaminu.
Przy okazji bliskiego spotkania z GIMPem utwierdziłam się w przekonaniu, że raster wcale nie jest mniej wymagający niż wektor – zaznaczenie czegokolwiek graniczyło z cudem, a zmuszenie obrazka, żeby zachował się tak, jak ja chcę i jeszcze do tego się powiększył bez rozbabrania przestrzeni roboczej, przekraczało w ogóle granice cudu.

Wróciłam do Inkscape i internetów. Internety powiedziały mi, że icon patterns jako tło można zrobić w Illustratorze – skorzystałam z tego tutoriala i w jak najlepszych intencjach ominęłam funkcje, których Inkscape nie posiada, ale Obiekt → deseń → obiekty na deseń działał całkiem nieźle. Nasmarowałam więc kwadracik, pomalowałam go na ohydny cukierkowy róż, wrzuciłam do środka rysuneczki, zapisałam i bardzo z siebie dumna zaaplikowałam jako wypełnienie dla mojego mema.

ecard do wpisu
Hm.
Po pierwsze, okazało się, że zamiast proporcjonalnie wypełnić mój kwadrat 800×800 kwadracikami z tłem 40×40 Inkscape zrobił mnie w pingwinie jajo i w samym środku mema miałam piękne „szycie” kwadracików wypełnieniowych. Mało tego, za nic nie umiałam znaleźć, gdzie mogę wpłynąć na ustawienie wypełnienia. Co najgorsze – okazało się, że umieszczanie obrazków blisko krawędzi cząstki tła nie zdaje egzaminu, bo zaaplikowane jako tło dla mema w jednych miejscach robią paskudne zagęszczenie rysunków, a winnych zostawiają łyse placki cukierkowego różu.
Yh.

Ogarnęło mnie uczucie podobne do wyzwanego na pojedynek, który nie ma pojęcia o walce białą bronią – zamiast dbać o styl i przestrzegać zasad rąbie na oślep, dzięki czemu wychodzi z opresji cało.
Wywaliłam wzór. Dowaliłam cukierkowe tło. Jakimś cudem wtopiłam logo w tło (nie wiem, jakim, ale bardzo mnie to ciekawi). Rozmieściłam sobie znaczki „z ręki”, żeby mi się podobało. Zgrupowałam znaczki. Odbiłam. Dodałam tekst. Zgrupowałam. Zapisałam. Przytrzasnęłam drzwiami, żeby żadna macka nie wylazła i podparłam krzesłem. Tak dla pewności.
Posłałam szefowi z nadzieją, że nie kupi mi kredek, żebym najpierw poćwiczyła rączkę, zanim dostanę mysz i program.

meme do wpisu