Dziewczyny się trochę ze mnie podśmiewają, że nie przepuszczę żadnemu stworzeniu, które ma wykształcone szczęki, co pozwala stwierdzić, że ma możliwość wydawania z siebie dźwięków – wszystko jedno, czy jest to ryba, czy oślizgła gadzina, czy pan konserwator. Może tkwi w tym ziarenko prawdy, ale od czasu do czasu głęboka potrzeba gadania z każdym na każdy temat okazuje się całkiem pożyteczna.
Nie dalej jak wczoraj w Rossmanie spotkałam pewną panią, podobnie jak ja wybierającą jedzenie dla kota i podobnie jak ja zdradzającą duży sceptycyzm dotyczący składu karm. Od słowa do słowa okazało się, że pani Małgorzata prowadzi kursy rysunku przygotowujące do egzaminu na architekturę i zaręczyła mi, że każdy, absolutnie każdy jest w stanie nauczyć się rysować. Ona sama w swojej wieloletniej karierze pedagogicznej zapamiętała może dwie osoby, które kompletnie sobie nie radziły. Najlepszy dowód: na egzaminie wstępnym na architekturę jest obowiązkowy portret i przyszli studenci, często bez wykształcenia plastycznego, jak najbardziej sobie z nim radzą. Wniosek? Nie tracić nadziei, rysowanie nie jest wcale takie trudne i można się go wyuczyć jak, dajmy na to, kaligrafii.
Ponieważ bazgrolę jak kura pazurem (zwalam to na brak praktyki) mój sceptycyzm zmniejszył się w niewielkim stopniu, ale z drugiej strony pojawił się promyczek nadziei. Może nie wszystko stracone? Pokrzepiona tą myślą radośnie zabrałam się za szukanie tutoriala. Jako że nie znalazłam nic satysfakcjonującego, za to natknęłam się na śliczną grafikę wektorową z pewnymi kwiatkami, postanowiłam ją bezwstydnie skopiować.

Obrazek oryginalnie przedstawia cały bukiet, ale dzisiaj zdążyłam machnąć tylko jeden kwiatuszek. Trochę za późno pomyślałam, że zamiast rysować to wszystko ołówkiem albo krzywymi Beziera mogłabym użyć techniki znanej z rysowania wektorowych kwiatków: ołówka z wygładzeniem, ścieżka Spiro i/lub efektem spirali, a potem zwyczajnie zmienić obiekt w ścieżkę i porozciągać węzły na kształt płatków i listków.
Nie wiem jeszcze, jak zrobić te wszystkie gradienty z trzema kolorami, a pasowałyby mi najbardziej ze wszystkiego, także mam czego się uczyć na przyszły tydzień. Rysuję nadal fatalnie i czuję się, jakbym była pozbawiona podstawowej umiejętności „rozebrania” obrazka na czynniki pierwsze, aby je skopiować. Może to też kiedyś wyćwiczę?
Font to oczywiście moja ulubiona Janda As long as you love me :).

Obrazek niniejszy dedykuję Eleonorze, która ostatnio obchodziła Pewną Rocznicę, z życzeniami, żeby Takich Rocznic było jeszcze sporo i z podziękowaniem za tort, który wreszcie wymazał mi z pamięci smak niesławnego surowego ogórka wspomnianego w poprzednim wpisie.

Eleonora

Pytanie konkursowe brzmi: co to za kwiatek.

A jeśli chodzi o konkursy, to ja też postanowiłam wziąć udział w konkursie, o którym pisała Agata! I też napisałam wierszyk. Jestem strasznie dumna z siebie, bo wyszedł lepiej niż chybione cierpiętnicze akrostychy i niedoszłe kaligramy.
Ale kaligramu to bym jednak chciała jeszcze kiedyś spróbować…

Oto składzik ogrodniczki:
tutaj grabki, tu doniczki,
dalej leżą rękawiczki,
żeby rączek nie pobrudzić
i chcieć pracą wciąż się trudzić.

Oto jej zielone grządki,
gdzie wzorowe są porządki!
Liczne tutaj są sadzonki,
które dzielnie wciąż wzrastają,
bo ptaszęta im śpiewają :).

Z boku pyszni się rabatka,
gdzie potrzebna jest łopatka,
ziarna, woda i… herbatka!
Ją to właśnie ogrodniczka
Pić z pięknego chce kubeczka,

aby serce, oko jej radował,
a w składziku ład zachował :).

Nie wiem, co ma kubek do zachowania ładu. Licentia poetica, dajmy na to. Bo jak patrzę na to, jaki mój kubek potrafi zrobić bałagan na stole…