jobs-poster

Wpadłem na pomysł, aby pociągnąć temat filmów o wielkich pionierach związanych z rynkiem IT i programowaniem. Nie będzie to długa seria, gdyż do głowy przychodzi mi jeszcze tylko jeden, dość znany tytuł. Na “Jobs” z Ashtonem Kutcherem ostrzyłem sobie zęby od dawna i miałem nadzieję, że widowisko wciągnie mnie równie mocno, co “The Social Network”. Bo co tutaj może nie wyjść, skoro film opowiada o jednej z najbardziej kreatywnych osób z branży technologicznej? W dodatku mając już nieco pojęcia o życiu Jobsa wiedziałem, że jego historia powinna być dużo barwniejsza niż ta Zuckerberga.

Na pierwszy rzut oka wszystko jest w porządku. Film sprawnie przeskakuje ze sceny do sceny pokazując nam kolejne etapy typowego american dream. Jest to jednak układanka dość niespójna i mało wiarygodna. Owszem, widzimy medytującego Jobsa-hipisa, nie stroniącego również od twardszych narkotyków, ale wszystko to za mało, aby wytłumaczyć widzowi skąd brały się jego pomysły. Nie przekonuje mnie sam Kutcher, który czasem przesadza z ekspresją, a czasem ma wręcz nieco “tępy” wyraz twarzy. Brakuje mi specyficznego klimatu, jaki potrafił stworzyć Fincher w swoim obrazie, a dialogów nie słucha się z takim zaciekawieniem jak to było w “The Social Network”. Może potraktowałem “Jobsa” nieco nad wyraz krytycznie, jednak trochę szkoda, że o tak ciekawej postaci powstał film dość przeciętny…