Kto za dzieciaka oglądał Czarodziejkę z Księżyca?
To pytanie – obok pytania o to, czy ktoś chodził do gimnazjum – pozwala bardzo precyzyjnie określić wiek delikwenta (delikwentki). Jest to szczególnie pomocne w wypadkach takim jak mój, kiedy wygląd i zachowanie absolutnie nie wskazują na wiek metrykalny. Ponieważ moje urodziny nieprzypadkowo wypadają w okolicy Dnia Dziecka, postanowiłam objąć mojego wewnętrznego dzieciaka za jednym zamachem na kilku poziomach.

  • Poziom pierwszy obejmuje oglądanie trzeciego sezonu szóstej serii Czarodziejki z Księżyca, co nasunęło mi myśl, że miałam skończyć mój rysuneczek Saturna. (Przy okazji, wierzcie mi, trzeba było być nieprawdopodobnym hardkorem, żeby w oglądaniu tego cudu japońskiej animacji dojść do etapu, w którym pojawia się Sailor Saturn na moment krótki, ale brzemienny w skutkach).
  • Poziom drugi siłą rzeczy obejmuje narysowanie Saturna – w zasadzie rozważałam Neptuna, bo ma właściwe, niebieskie kolorki (metan) oraz była to opiekuńcza planeta mojej ulubionej czarodziejki, ale w skoro już tutorial jasno wskazywał, z jaką planetą dilujemy, to nie będę się wychylać.

Poprzednie podejście skończyło się sromotną porażką, co oczywiście było winą tutoriala, bo jak można zakładać, że ktoś po roku użerania się z grafiką wektorową nadal nie ma pojęcia, jak narysować paseczki na obłym kształcie kuli. Tymczasem zupełnie przypadkiem, szukając materiałów do wpisu o darmowych wtyczkach do Adobe Illustrator, znalazłam zaskakująco łatwe rozwiązanie: gradient o kilku punktach „stop”.

Powtórzyłam zatem wszystkie poprzednie kroki: narysowałam kulkę na obraz planety i kilka kolejnych kulek na pierścienie, z którymi uporałam się za pomocą ścieżki => wykluczenia. Nadal nie do końca rozumiem, jak to się dzieje, ale żeby pierścienie opasały planetę, a nie znajdowały się dokładnie nad nią albo na jej tle, trzeba zduplikować kształt i dolną część kopii podciągnąć nad pierścień. Ja wiem, jak to o mnie świadczy, ale nadanie dolnej części pożądanego kształtu z odpowiednim łukiem autentycznie mnie przerasta.
W pierwszej planecie kombinowałam jak koń pod górę i nadal nie wiem, jak udało mi się nałożyć gradient na dolny kształt, a nie na zduplikowaną górną połówkę, także tutaj nie zdradzę sekretu – prawdopodobnie była to czysta frustracja.
W drugiej planecie poszłam do rozum do głowy i nadałam wypełnienie zanim zduplikowałam cokolwiek, więc narzucony na górę kształt przynajmniej zachował kolorki dolnego odpowiednika i przestał wyglądać jak potężne pęknięcie i uskok tektoniczny na planecie, która jest gazowym olbrzymem i gruntu stałego nie posiada. Reszta była milczeniem przerywanym okazjonalnymi czułymi wykrzyknikami pod adresem programu, który tradycyjnie robi nie to, co ja bym chciała i wywala się, kiedy ja właśnie miałam zapisać obrazki.
Cienie zrobiłam na dwa sposoby – gradientem oraz za pomocą dwóch zduplikowanych kształtów, zaznaczeniu ścieżka => różnica i nadaniu pozostałemu kształtowi zgrabnej przezroczystości.

Tak czy siak, panie i panowie, chłopcy i dziewczynki – oto dwie bliźniacze planty Saturn na cześć Sailor Saturn i z okazji Dnia Dziecka wykonane na poziomie nieźle rozwiniętego pięciolatka.
Wszystkim, nie tylko freelancerom, serdecznie życzę, żeby do grobowej deski pozostali dziećmi w sferze radości życia, za to szybciej niż ja dojrzewali w sferze emocjonalnej.

 

projektfreelancersaturn